Translate

wtorek, 14 maja 2013

3 .

- Prosimy o zapięcie pasów bezpieczeństwa. Za chwilkę będziemy podchodzić do lądowania na lotnisku JFK w Nowym York'u. - słyszę jak przez mgłę. Po chwili jednak rozumiem znaczenie poszczególnych słów i wykonuję polecenie, co chwila ziewając. Podczas lotu nie potrafiłem zmrużyć oka. Cały czas myślałem o Luke'u i o tym czy jednak szuka odpowiedniego momentu aby mnie załatwić, czy jednak został w Londynie i ma mnie daleko w tyle.
Szczerze, to już zacząłem żałować że Crumley wkopał mnie w to gówno. I tak pewnie nie nagrodzi mojej roboty, tak jak chciałem.
Wyszedłem na chłodne, nocne powietrze i poczułem czyiś wzrok na sobie. Przed moimi oczami stał jakiś mężczyzna z krótko przystrzyżonymi blond włosami i chudą twarzą oprószoną siwizną. Był ubrany w bosmankę i wydawało się że na kogoś czeka. Miałem wrażenie, że na mnie.
- Harry Styles?- spytał grubym głosem. Pokiwałem głową.
- Sierżant Hole.- uścisnął mi dłoń.- Crumley wspominał, że będę czekał?
- Mówił coś.- mruknąłem, wsiadając razem z nim, za jego poleceniem do granatowego vana.
Zatrzymaliśmy się koło jakiejś starej kamienicy.
- Twoje lokum.- powiedział wręczając mi klucze.- Mieszkanie numer 28. Jutro o 6 masz się stawić w biurze na Wersteen. Zajmiesz...
- Się zamordowaniem Arthura Molnesa.- mruknąłem wysiadając z auta.- W porządku. Znam tą śpiewkę.
Wszedłem do środka. W prawdzie nie był to Manhattan, ale warunki do życia były przyzwoite. Stanąłem na wyznaczonej przez Hole'go klatce i wsadziłem klucz do zamka. Przekręciłem go i wszedłem do środka. Normalne mieszkanie. Nawet przytulnie urządzone. Przedsionek, kuchnia, salon, sypialnia, łazienka. Nie było na nic narzekać. Postawiłem walizkę w przedsionku i bez zbędnych formalności poszedłem do sypialni. Położyłem się na łóżku i spojrzałem w okno. W oddali migały przeróżne neonowe reklamy i latarnie. Po domu roznosił się dziwny zapach spalonego plastiku. Ponownie wstałem z łóżka i leniwie otworzyłem okno balkonowe. Wszedłem na krużganek i wyciągnąłem z kieszeni papierosy. Zapaliłem jednego i zaciągnąłem się dymem. Chwyciłem w rękę telefon i przytrzymując w ustach papierosa zacząłem szukać odpowiedniego kontaktu. Znalazłem numer Louis'a.
“ Faza pierwsza zakończona. Obiekt znajduje się w jakiejś starej kamienicy przesiąkniętej zapachem spalonego plastiku. Faza druga. Przetransportowanie się na Wersteen. Przeżycie, schlanie się i powrót do domu.”

Uśmiechnąłem się pod nosem i nie wyczekując na odpowiedź, ponownie wróciłem na łóżko.
" Będzie dobrze Styles. Nie panikuj." - powtarzałem sobie w duchu.
Tak Styles. Będzie dobrze. Wierz w to (...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz