Translate

środa, 11 września 2013

25 .

W nocy obudził mnie potworny kaszel.
Był tak silny, że nie umiałam go opanować, tym samym przy okazji nie budząc Harry’ego.
- Alice.- mruknął chłopak ospale, siadając obok mnie na łóżko.- Co jest?
- Nie umiem oddychać.- wychrypiałam.
Zaśmiał się cicho, jakby ta cała sytuacja strasznie go bawiła.
- Nie chichraj się tak, tylko zrób coś.- warknęłam, łapiąc się za szyję.
- Wiedziałem, że się zaziębisz.- ziewnął, wstając i zapalając światło, które spowodowało że automatycznie zmrużyłam oczy. Przeciągnął się, ukazując swoje naprężone mięśnie na plecach, po czym zniknął w progu sypialni.
Nie minęło kilka minut i wrócił z powrotem wraz z kubkiem czegoś parującego. Wręczył mi herbatę i usiadł obok mnie, obejmując mnie swoim silnym, gorącym ramieniem.
- Nie mam żadnego syropu ani tabletek, więc rano skoczę z tobą do lekarza.
- Nie ma mowy.- powiedziałam, odstawiając naczynie na białą pościel.- Już wolę sama przejść się do apteki.
- Nigdzie nie pójdziesz.- zaprotestował.
- Nie masz prawa mi zabronić.- spojrzałam mu odważnie w oczy, które przybrały odcień zimnej zieleni. Zagryzłam wargę z przejęcia. Zawsze gdy tonęłam w jego mroźnych tęczówkach, coś blokowało mnie abym natychmiast odwróciła wzrok.
- Nie dyskutuj ze mną.- mruknął, przybliżając swoją twarz do mojej i zaczynając delikatnie muskać ustami moje wargi. Mimowolnie zaczęłam lekko oddawać jego pocałunki
- Możesz iść spać?- mruknęłam, odsuwając go ode mnie i skacząc oczami po jego twarzy. Z ust na oczy i z oczu na usta.- Zrobiłeś o co poprosiłam. Wracaj do bliskiego kontaktu z poduszką.
Zaśmiał się pod nosem, mrucząc niczym kot.- Panno Walter, nie wiedziałem że pańska wredota jest aż tak wielka.
- Zamknij się.- syknęłam, marszcząc brwi i zwracając się w stronę kubka z gorącą herbatą, na którą zaczęłam powoli i leniwie dmuchać.
- A może byś tak podziękowała mi całusem za fatygę, co?
- Prędzej mogę to na ciebie wylać – wskazałam na kubek – ale tego nie zrobię, ponieważ nie będę marnować miodu, ziół i wody.
- Och, co za oszczędność.- powiedział z ironią przekrzywiając lekko głowę i opierając ją na ramieniu, którym podparł się o materac.
- Goń się.- uderzyłam w niego poduszką.
- Ej, kotku.- przytulił się do mnie, o mało co nie pozbywając mnie zawartości kubka, który w porę udało mi się odstawić na szafkę nocną.- Co cię ugryzło?
- Wkurzasz mnie.- przyznałam.
- Dlaczego?- spytał, jakby smutny.
- Raz jesteś dla mnie taki miły i kochany, raz zaś mam wizję że z chęcią wpakowałbyś mi jakąś kulkę w głowę.
Prychnął.- Oszalałaś. Masz gorączkę? Przyłożył dłoń do mojego czoła.
- Daj spokój.- warknęłam, odpychając jego rękę.- Mówię serio.
- Wiem, że jestem trudny do ogarnięcia, ale…- wypuścił całe powietrze z ust i zamilkł. Jego mina nagle zrzedła.
- ‘ale’? O co chodzi?- spojrzałam na niego. Miał spuszczoną głowę a spojrzenie wbite w pościel. Zaczęłam powoli martwić się o niego i rozważać nad znalezieniem jakiegoś dobrego psychologa.
- Co jest?- wtopiłam lekko palce w jego loki spoczywające łagodnie na karku. Wiedziałam, że teraz muszę obchodzić się z nim jak z dzieckiem, zarazem mając do czynienia z tykającą bombą zegarową.- Powiesz mi?- spytałam cicho.
- Nie jestem pewien, czy chcesz słuchać.- spojrzał mi nieśmiało w oczy.
- Chcę.- powiedziałam stanowczo, spuszczając swoją dłoń, którą on od razu złapał i podniósł do swoich różowych ust. Lekko pocałował jej wewnętrzną stronę, przykładając ją do swojego policzka.- Dobrze. Ale powiedz, że mimo wszystko dalej będziesz mnie kochać i będziesz przy mnie. Niezależnie od wszystkiego.- zaczął delikatnie gładzić palcami moją dłoń.
- Sam mnie przy sobie zatrzymasz.- odparłam, po czym lekko się przestraszyłam że powiedziałam coś nie tak. On jedynie zacisnął zęby i przełknął głośno ślinę.- Obiecaj.
- Przysięgam.- westchnęłam, przewracając teatralnie oczami.- To o co chodzi?
- Przeszedłem kilkanaście ciężkich lat, co zostawiło głębokie ślady na mojej psychice. Aby wypełnić ów wnęki musiałem pomóc sobie specjalistycznymi środkami.- mówił jakoś po chińsku, lecz starałam się chociaż w połowie go zrozumieć.
Zamilkł na moment.- Zażywam tabletki które pomagają mi zachować kontrolę. Lecz one kończą się w zaskakująco szybkim tempie i nie wystarczają w pełni abym był niegroźny dla otoczenia. Ludzie, którzy mnie znają, wiedzą doskonale jak bardzo wysokie jest ryzyko że nie powstrzymam się od zrobienia komuś krzywdy.
Zamarłam. To, co sekundę temu wypłynęło z jego ust, spowodowało, że na moje plecy wstąpiła gęsia skórka a adrenalina gwałtownie się podniosła. Miałam ochotę wydrapać dziurę w drzwiach i uciec jak najdalej od niego i tego chorego miejsca.
- Niekiedy brałem i całe garście tego świństwa. Gdy poznałem ciebie, nic mi nie pomagało. Gdy czuję twój dotyk…on mnie paraliżuje. Budzi się we mnie jakieś zwierzę…potwór. Nie potrafię tego powstrzymać. Za każdym razem gdy jesteś blisko bądź się kochamy, boję się, że nie będę potrafił przestać i zrobię ci krzywdę. Nie wybaczyłbym sobie tego nigdy, gdyby stało ci się coś złego przeze mnie. Nie potrafię nawet zaufać samemu sobie. Za dużo w życiu złego zrobiłem.- spuścił głowę i puścił moją dłoń.
Skamieniałam.
Więc mówiąc ‘kilkanaście ciężkich lat’, miał na myśli okres gdy ojciec bił jego matkę. Zdradził mi swoją historię, ale obszedł się bez szczegółów. Najwidoczniej chciał sobie oszczędzić cierpienia.
Milczałam.
Czy on mnie właśnie…ostrzegał? Ostrzegał przed czymś, z czego nie mogłam zrezygnować? Nawet niewiadomo jak cholernie mocno bym chciała, coś bardzo mnie do niego ciągnęło.
Przecież on, chłopak, który odwrócił moje życie o 360 stopni, był czymś najbardziej zakazanym, co udało mi się w życiu spotkać.
Wiedziałam, że zadawanie się z nim a co najważniejsze, kochanie jego trudnego charakteru, kilkunastu tatuaży, burzy loków, cudnego uśmiechu i tej ogromnej pary zimnych, zielonych, kocich oczu jest codzienną walką z myślą, że za chwilę możesz pożegnać się z życiem i spojrzeć śmierci prosto w twarz.
Po chwili zauważyłam, że na pościel zaczynają skapywać jakieś mokre krople. Harry pociągnął nosem.
Byłam w szoku. Najwidoczniej nawet terminator może, chce i potrafi płakać.
Wdrapałam się na jego kolana i mocno go przytuliłam. On niezwłocznie odwzajemnił mój gest, zamykając mnie w swoim silnym i bezpiecznym uścisku.
- Zdaję sobie sprawę, jak bardzo cię krzywdzę, ale nie dałbym sobie rady wiedząc, że nie ma cię obok mnie.- zaczął cicho szlochać. Zrobiło mi się go strasznie żal. Rozumiałam go doskonale i orientowałam się, przez jakie piekło przechodził kilkanaście lat temu jak i teraz.
- Alice…proszę, nie opuszczaj mnie.- gdy wypowiadał te słowa, dreszcze przechodziły przez jego ciało. Cały drżał. Był w tym momencie jak dziecko. Bezbronny i niewinny.
Zaczęłam lekko gładzić go po plecach i kreślić na nich różne wzorki.
- Nie każ mi przechodzić przez to jeszcze raz.
- Nie zostawię cię.- szepnęłam, opierając brodę o jego ramię.- Będę przy tobie. Mimo wszystko.
Jeszcze w tedy nie zdawałam sobie sprawy, na jak głęboką rzucam się wodę.
- Kocham cię.- powiedział, kryjąc twarz w zagłębieniu mojego obojczyka. Po chwili poczułam, jak jego gorący oddech i łzy wnikają w materiał jego bluzy którą aktualnie miałam na sobie.
- Ja ciebie też.- powtórzyłam.- Nie płacz. Bądź silny.
Czułam, że w tej sytuacji ja odgrywam teraz rolę tej‘starszej’ i ‘odpowiedzialnej’.
Siedzieliśmy tak przytuleni do siebie. Nie wiem, czy minuty, czy też godziny.
Chłopak wreszcie przestał się trząść. Odkleił się ode mnie, lecz dalej trzymał mnie w swoich ramionach i spojrzał mi w oczy. Jego tęczówki były czerwone a powieki lekko podpuchnięte. Policzki miał mokre a rzęsy pozlepiane od łez.
Przyłożyłam dłoń do jego twarzy i otarłam lekko z niej słony płyn.
- Jesteś drugą osobą która poznała tą historię i nie zostawiła mnie samemu sobie- patrzeliśmy sobie nawzajem głęboko w oczy- Dziękuję.
- Strasznie się z tobą związałam.- moje dłonie splotły się na tyle jego karku i lekko przyłożyłam swoje czoło do jego.- Z kajdankami czy bez, nie mam innych opcji. Jestem z tobą już do końca.

Chwyciłam za jego nadgarstki i skierowałam je w swoją stronę. Rzeczywiście, na ich wewnętrznej stronie widniały głębokie blizny.

- Alice.- mruknął Harry.

- Cii.- uciszyłam go, lekko muskając ustami szpetne ślady na jego dłoniach.

Po chwili powróciłam do starej pozycji. Chłopak spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się lekko, po czym prawie nietykalnie złączył nasze usta, które delikatnie o siebie zahaczały.
Lekko zmrużyłam oczy, pozwalając, aby jego oddech dostawał się i rozprzestrzeniał po moich płucach.
Musnęłam jego usta i zaczęliśmy się leniwie, ale namiętnie całować. Mieliśmy mnóstwo czasu, był dopiero środek nocy.
Zacieśniłam uścisk nóg na jego biodrach, a jedna z jego rąk powędrowała na moje udo.
- Jesteś tak cholernie podniecająca.- szepnął gardłowo.- Jeszcze żadna inna dziewczyna nie rozpalała mnie do tak dalekich granic możliwości.
Jego komplement spowodował, że zaczęłam się zastanawiać nad przejęciem na stałe pałeczki w łóżku, chociaż wiedziałam, że to Harry góruje w 100 procentach.
Spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Pociągasz mnie, bo ryzyko to twoje drugie imię.- mruknęłam.- Może tego po mnie nie widać, ale doceniam dobrą zabawę.
- Jesteś zadziorna.- zagryzł seksownie swoją dolną wargę.- Tyle wystarczy aby powiedzieć że niegrzeczna z ciebie dziewczynka, Walter.
- Zmieniłeś mnie.- przesunęłam głowę i zaczęłam lekko wodzić nosem po jego ramieniu i szyi, wciągając tym samych zapach jego ciała. Wiedziałam, że to go drażni i tym samym kumuluje agresję w jego żyłach, ale chciałam ponownie spojrzeć w jego oczy w których iskrzył się ogień. Ogień, który tak bardzo podniecał.
- To dzięki tobie zdobyłam pewność siebie, nie tylko w łóżku.- pocałowałam go w delikatną skórę pod uchem.- Dziękuję.- szepnęłam prawie niesłyszalnie.
Zaczęłam zostawiać wilgotne pocałunki na jego szyi i ramionach, czym zostałam nagrodzona cichym pojękiwaniem. Lecz chłopak nie dał mi na długo utrzymywać go na krótkiej smyczy.
Szybko przekręcił się i położył mnie na łóżku, sam wstał i zgasił światło, aby po chwili do mnie dołączyć. Zawisnął nade mną w powietrzu i powiedział tylko.- Trzeba wytyczać sobie pewne linie i znaki ‘stop’. Choć w tym przypadku jest to niebywale trudne.
Śpij już Alice, do zobaczenia rano.- Pocałował mnie i położył się na mnie, kładąc głowę na moim brzuchu. Mimowolnie westchnęłam, i zaczęłam bawić się jego lokami, okręcając je sobie wokół palców, tak długo, dopóki sen nie przejął nade mną kontroli i ponownie zasnęłam.
(…)

„ Dopiero teraz zaczęłam zdawać sobie sprawę, jak bardzo związałam się z tym chłopakiem.
Chłopakiem, który był moim przekleństwem, aniołem, przyjacielem i miłością.”


*
Przepraszam bardzo że rozdział pojawił się dopiero teraz.
Dużo się u mnie ostatnio dzieje, kończą się wakacje i staram się ostatnie dni wolności jakoś wykorzystać.
Byłam wczoraj na This Is Us, więc tak jakoś naszły mnie chcęci, więc zmobilizowałam się i napisałam nowy rozdział.
Mam nadzieję że się wam spodoba i zostawicie swoje opinie w postaci komentarzy.
Love you all.
xoxo, Julie