Translate

sobota, 1 czerwca 2013

12 .

Leżałam naga na chłodnych panelach w salonie. Zszokowana tym, do czego doszło kilka minut wcześniej. Starałam się wyrównać przyśpieszony oddech, aby móc w spokoju przeanalizować to, co stało się chwilę temu. Sięgnęłam po telefon, okrywając się prześcieradłem którym przykrył mnie Harry, zanim poszedł do łazienki. Wyświetlacz wskazywał 4.54 .Westchnęłam i oparłam się łokciami o zimną posadzkę, rozglądając się dookoła. Nasze ubrania były wszędzie. Dosłownie. Pomijając porozwalane na podłodze prezerwatywy i do połowy zużytą buteleczkę lubrykantu. Podniosłam się z ziemi i pospiesznie naciągnęłam dolną bieliznę, w obawie że Harry zaraz wróci i zrobi mi powtórkę z rozrywki. Przyznam, nigdy jeszcze nie doświadczyłam czegoś tak....nieziemskiego. Po prostu myślałam, że z każdym jego kolejnym dotykiem odpłynę. Harry był inny. Jack zawsze chciał robić to szybko i gwałtownie, więc zdziwiła mnie delikatność i cierpliwość kocich ruchów lokatego. Chwyciłam w rękę jego koszulkę leżącą na kanapie, i już miałam ją zakładać, w tem gdy zatrzymały mnie duże dłonie chłopaka. Chwycił moje ręce i ściągnął je w dół mojego ciała.
- Wybierasz się gdzieś, skarbie?- zamruczał mi do ucha, lekko trącając nosem mój polivxrk. Teraz jego pożądliwe mruczenie jeszcze bardziej mnie podniecało.- Jeszcze nie skończyliśmy.
Zaśmiałam się nerwowo pod nosem.
Zaczął składać lekkie pocałunki na mojej szyi i skórze pod uchem. Mimowolnie odchyliłam głowę i położyłam ją na jego ramieniu.
- Byłaś świetna. Nawet nie wiesz jak mi się podobało. To było magiczne. Oderwanie się chociaż na chwilę od szarej rzeczywistości.
Uśmiechnęłam się na jego słowa. Chciałam mu powiedzieć, że jest w tym mistrzem, że ma pełną kontrolę nad kobietą. Wie w jakim momencie przyspieszyć, a w jakim zaś zwolnić. Ale ugryzłam się w język.
- Ale jestem jedną rzeczą zawiedziony.
- Mianowicie?- spojrzałam w jego oczy.
- Że jesteś nieugięta i nie dasz się w dalszym ciągu zaciągnąć do łazienki.
- Cierpliwości.- zaśmiałam się i odebrałam od niego koszulkę, naciągając ją i idąc do kuchni.
Wyciągnęłam z lodówki jogurt i zalałam nim musli. Harry, jak to oczywiście kochana przylepa, zaszedł mnie od tyłu i przytulił się do mnie, kładąc swój podbródek na moim obojczyku.
- Co robisz?- spytał.
- Śniadanie.
- Dla mnie?- poczułam że się uśmiecha.
- Spadaj.- zaśmiałam się.- To moje.
- A dasz mi chociaż spróbować?
Westchnęłam.- No dobra.
Włożyłam mu łyżkę do ust.
- Mm, dobre.- powiedział z pełnymi ustami.- Co to?
- Jedzenie.- zaśmiałam się i poszłam do salonu. Naciągnęłam spodnie i narzucając bluzę na ramiona, wyszłam na balkon.
- A dokładniej?- spytał, dołączając do mnie z paczką papierosów w dłoni.
- Musli, jogurt, łyżka, miska.
- Dasz mi przepis.- zapalił fajkę i wypuścił dym z ust.
Gdy skończyłam jeść, wstałam ze stołka i stanęłam koło niego, opierając się łokciami o metalową balustradę.
- Robisz tak z każdą?- spytałam, odbierając od niego papierosa, kiedy wyciągał w moim kierunku paczkę z tytoniem.
- Zależy jak.- spojrzał mi w oczy, naciskając na spust zapalniczki.
Zaciągnęłam się dymem i zaczęłam mówić.
- Okręcasz sobie dziewczynę wokół palca, zaciągasz do łóżka dzięki urokowi osobistemu, a później na odchodne wyzywasz ją od dziwek.
- Nie zawsze.- odpowiedział, spoglądając w głąb lądu na wstające, czerwone słońce.
- Nie zawsze?- zdziwiłam się.
- Nie.- odparł i wyrzucił filtr.- Przynajmniej nie mam zamiaru ciebie tak potraktować.
Zostałam zbita z tropu.
- Wiesz, może wczas ci o tym mówię, ale zakochałem się.- spuścił wzrok.
- Kim jest ta szczęściara?
- Stoi tu.- uśmiechnął się i spojrzał na mnie spode łba.- Kocham cię Alice.
Zamurowało mnie, przyznam.
- Harry...ja...-jąkałam się. Byłam zaskoczona takim obrotem sprawy.
Byłam mu wdzięczna za to, że nie kazał mi się tłumaczyć, tylko przytwierdził swoje usta do moich.
- Ja też, Harry- szepnęłam odrywając się od jego pełnych warg.- Ja też.
Mimowolnie się do niego przytuliłam, wciągając piękny zapach perfum od Lacoste, który przesiąknął jego białą koszulkę.

* Oczami Harry'ego*
Tak, wiem, pewnie myślicie że moje zachowanie jest iście szczeniackie, ale jesteście w błędzie.
Tak, dobrze słyszycie. Kocham Alice i cieszę się że udało mi się zebrać na odwagę i jej to powiedzieć.
Szczerze, bałem się jej reakcji.
Przeważnie pojmuję dziewczyny jako kawałek skóry, włosów bądź silikonu tylko i wyłącznie do pieprzenia. Są marionetkami, a gdy wpadną w moje ręce zakończą na jednym przedstawieniu i na wieki spoczną w kącie.
Na początku mojej znajomości z Alice, rzeczywiście miałem taką wizję. Aż serce mnie kuło, gdy wyobrażałem sobie ją płaczącą u progu mojego mieszkania, wyzywającą mnie od skurwieli i chujów z rozmazanym tuszem na policzkach.
Ten widok był dość częsty u dziewczyn z którymi spałem.
Ale coś się we mnie odblokowało. To coś, to były uczucia.
Do tej pory ignorowałem je i czułem że funkcjonuję bez nich. Nie miałem potrzeby ich używania więc po prostu stały się bezużyteczne.
Ale ponownie je włączyłem. Dzięki Alice.
Pamiętam minioną noc na kanapie. Zbliżyłem się do niej i lekko ją pocałowałem. Ona odwzajemniła mój pocałunek i po prostu daliśmy się ponieść.
Nikt, powtarzam, nikt nie był jeszcze wobec mnie tak delikatny. Zwykle kończyło się na gwałtownych ruchach i ugryzieniach, co dawało nieprzyjemne ślady i zadrapania.
Teraz chyba wreszcie zacząłem poznawać prawdziwego siebie. Stopniowo i powoli, ale to już i tak coś.
Wszystko przez tą drobną istotę z ogromnymi, zielonymi oczami i idealnie pasującym do mnie charakterem.
Przez Alice Walter. Moją przyjaciółkę, wspólniczkę, miłość.
(....)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz